+6
kspr 3 marca 2016 08:42
W rocznicę podróży do Omanu (z kilkudniowym postojem w Abu Dhabi), zdecydowałem się podsumować (niekoniecznie krótko) nasz wyjazd.

Oman od jakiegoś czasu był już na liście interesujących nas kierunków, nie planowaliśmy kolejnego wyjazdu raptem kilka miesięcy po podróży do Chile, ale jak to zwykle w świecie tanich lotów bywa, daliśmy się skusić promocją Air Serbia i kupiliśmy loty do Abu Dhabi (ok. 600zł), skąd już łatwo i tanio można dostać się do Omanu. Zaczynamy od relacji z kilkudniowej przerwy w Emiratach w drodze do Omanu, następnie podsumuję 2 tygodnie w Omanie, a na końcu zamieszczę garść informacji praktycznych.

Abu Zabi


UAE-1.jpg



UAE-2.jpg



UAE-3.jpg



UAE-4.jpg



Zjednoczone Emiraty Arabskie kojarzyliśmy dotychczas wyłącznie z przepychem, drapaczami chmur, sztucznymi wyspami, światem biznesu i petrodolarów. Nasz obraz Emiratów to również megalotniska obsługujące z roku na rok coraz większą ilość pasażerów, stające się małymi, również luksusowymi, miastami. Nim udamy się do Omanu, postanowiliśmy zostać kilka dni w Abu Dhabi i zweryfikować nasze wyobrażenie o Emiratach.

Już po wylądowaniu w Abu Zabi widać, że trafiliśmy do kraju, gdzie na niczym się nie oszczędza. Do miasta prowadzi kilkupasmowa droga z biegnącymi wzdłuż niej zadbanymi rabatami i starannie przystrzyżonymi trawnikami. Im bliżej centrum, tym więcej wysokich szklanych wieżowców przykuwa naszą uwagę. Mimo imponującej ilości biurowców, centrów handlowych, luksusowych apartamentów i hoteli, miasto wciąż pozostaje wielkim placem budowy. W Abu Zabi nic nie jest zwyczajne. Poszukiwania restauracji/knajpki kończą się wizytą w jednym z wielopiętrowych centrów handlowych, bo właściwie w mieście ciężko o regularne restauracje, a jeśli na jakąś trafimy to raczej nie będzie to na nasz skromny budżet.


UAE-15.jpg



UAE-16.jpg



UAE-17.jpg



Trzeba przyznać, że początkowo Abu Zabi nas nieco przytłaczało, ale przy bliższym poznaniu uznaliśmy, że da się lubić. Na szczęście są tu jeszcze miejsca niezabudowane, gdzie można cieszyć się wolną przestrzenią. Dużym atutem jest również piękna szeroka, zadbana plaża, prawie pusta w czasie naszego pobytu. Z myślą o plażowiczach zadbano o darmowy dostęp do toalet oraz wody pitnej. Z kolei dla szukających cienia do dyspozycji jest ciągnący się wzdłuż plaży trawnik z wypielęgnowanymi drzewkami. A dla pasażerów komunikacji miejskiej pomyślano o klimatyzowanych przystankach.


UAE-5.jpg



UAE-7.jpg



UAE-13.jpg



UAE-14.jpg



Dzięki Couchsurfingowi nie musieliśmy zaprzątać sobie głowy poszukiwaniem przystępnych cenowo noclegów. Ku naszemu zdziwieniu, trafiliśmy do mieszkania sympatycznej rodziny na 61 piętro jednego z wieżowców, wyglądającego bardziej na ekskluzywny hotel niż blok mieszkalny. W tym przypadku, nie tylko poznaliśmy (jak zwykle) sympatycznych couchsurfingowych gospodarzy i nieco codziennego życia w Abu Zabi, ale też spaliśmy w luksusowych warunkach z widokiem, o jakim nawet nie marzyliśmy.

Al Ain

Celowo ominęliśmy Dubaj, by nieco odpocząć od wielkich miast i za radą miejscowych postanowiliśmy odwiedzić Al Ain na pograniczu z Omanem, ok. 160km od Abu Dhabi.

Obiecaliśmy Mai wielbłądy, więc wsiadamy do pustego autobusu i jedziemy na targ „wielbłądzi”. Oprócz nas na miejscu nie ma żadnego turysty, miejscowych też zbyt wielu nie zastaliśmy. Od razu więc budzimy zainteresowanie sprzedawców, którzy podrywają się ze swoich legowisk w cieniu i chętnie się z nami witają. Oczywiście ich uwaga skupiona jest przede wszystkim na Mai, machają, cieszą się, wołają i chcą brać na ręce. Mimo, że nie mamy najmniejszego zamiaru kupić żadnego ze zwierząt zapraszają nas do swoich zagród i przyprowadzają najlepsze okazy wielbłądów czy też małych kózek.


UAE-8.jpg



UAE-9.jpg



UAE-10.jpg



Samo miasto jest bardzo przyjemne, mimo swojej wielkości (drugie największe w emiracie Abu Dhabi) jest zaskakująco spokojnie, cicho i czysto, a zabudowa jest zdecydowanie skromniejsza w porównaniu z Abu Dhabi. Z miejsc wartych odwiedzenia wymieniłbym między innymi: pałac Szejka Zayeda, oazę w sercu miasta, fort Al Jahili, zoo, czy park Mubazzarah. Nam niestety udało się zobaczyć zaledwie kilka z nich; kilka godzin to zdecydowanie za mało, szczególnie wziąwszy pod uwagę potrzeby i możliwości dwuletniego dziecka.

W drodze na dworzec autobusowy postanawiamy skrócić sobie drogę i przejść przez miejską oazę – gęsto porośniętą palmami zieloną częścią miasta, gdzie można poruszać się jedynie wyznaczonym szlakiem ścieżek. Szybko tracimy jednak orientację w tym labiryncie skrętów w lewo i prawo, zamiast do wyjścia trafiamy na zamkniętą bramę. Ściemnia się, a my nie potrafimy znaleźć drogi powrotnej, w oazie żadnej żywej duszy. Na szczęście pojawia się jakiś mężczyzna, gdy się do nas zbliża zauważamy w jego dłoni sierp – zapewne oazowy ogrodnik. Spotkanie faceta z nożem w pustej uliczce od razu zapala czerwoną lampkę, zupełnie niepotrzebnie. Pytamy go o drogę, a miły pan właściwie bez słowa każe nam iść za sobą i po 10 minutach intensywnego marszobiegu (pan wyjątkowo szybko się poruszał, nawet jak na moje standardy szybkiego chodzenia) trafiamy do wyjścia. Ogrodnik zaś uśmiecha się do nas i odchodzi w przeciwnym kierunku.


UAE-11.jpg



UAE-12.jpg



Również przypadkowo napotkany Indus z chęcią prowadzi nas skrótami na dworzec autobusowy opowiadając po drodze o swojej rodzinie. Niesłusznie podejrzewamy jakikolwiek przejaw pomocy jako interesowny lub mający złe intencje – okazuje się, że nikt w zamian niczego od nas nie żąda, a zwykłe podziękowanie w zupełności wystarcza. W ciągu kolejnych tygodni stopniowo uczymy się wyzbywać tej podejrzliwości i nieufności przywiezionej z Polski…

Niespodzianka na lotnisku!

Na zakończenie naszego trzydniowego pobytu w ZEA, udajemy się na lotnisko w Abu Dhabi, na kolejny samolot do Maskatu (British Airways, 250zł RT), gdzie czeka na nas niespodzianka. Jadąc na lotnisko autobusem miejskim, nie uwzględniliśmy wieczornego szczytu na drogach i założyliśmy że na lotnisko pojedziemy mniej więcej tyle, co 2 dni wcześniej z lotniska. Po prawie 2 godzinach w autobusie, wpadamy na lotnisko, obładowani plecakami, nosidłem, fotelikiem oraz śpiącą już Mają na rękach, udajemy się do punktu odprawy i słyszymy „Check-in is closed!”. Chyba pierwszy raz w życiu nie zrobiliśmy też odprawy online, skoro i tak mieliśmy nadać bagaż i iść do check-in... Szybko znaleźliśmy obsługę lotniska, która w ciągu kilku minut zorganizowała alternatywne rozwiązanie, nadaliśmy bagaż i kilkanaście minut później już wchodziliśmy na pokład Boeinga 777 lecącego do głównego celu naszej podróży – Omanu.

Ciąg dalszy wkrótce...

Więcej relacji z podróży i informacje praktyczne o podróżowaniu z dzieckiem znajdziecie na naszym blogu – http://gdziesakasperki.pl // Facebook: https://www.facebook.com/gdziesakasperki/

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

kspr 4 marca 2016 16:48 Odpowiedz
Ciąg dalszy na http://kspr.fly4free.pl/blog/1868/oman-relacja-z-podrozy-2015/
kspr 4 marca 2016 16:48 Odpowiedz
julk1 4 marca 2016 20:18 Odpowiedz
Mnie się Twoja relacja podobała. Wpierw wszystko opisałeś chronologicznie, na zakończenie były informacje i porady praktyczne. Napisz jak się podobało Twojej córce i czy coś pamięta do tej chwili.
adam71 4 marca 2016 20:44 Odpowiedz
Twoja relacje czytalem na blogu juz kilka razy. 15 marca lecimy z dwojka dzieci do Dubaju a nastepnie jedziemy do Omanu.Twoje porady i informacje bardzo nam pomogly w zaplanowaniu wyjazdu. Mam jeszcze pytanie czy omanczycy naprawde sa tak otwarci,mili. Czy jest naprawde tam bezpiecznie?
kspr 4 marca 2016 21:30 Odpowiedz
julk1 napisał:Mnie się Twoja relacja podobała. Wpierw wszystko opisałeś chronologicznie, na zakończenie były informacje i porady praktyczne. Napisz jak się podobało Twojej córce i czy coś pamięta do tej chwili.Hej, dzięki! Córce wiele rzeczy się w podróży podoba, im bardziej różnorodnie, tym ciekawiej, więc Oman pod tym względem nie zawiódł. A z Omanu pamięta naszego gospodarza Sulaimana, akcję jak koza chciała jej zjeść bucika, a inna wejść do auta, no i rzecz jasna wielbłądy. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdyby tych wspomnień nie utrwalać, na przykład opowieściami podczas oglądania zdjęć, po roku już nawet tego by nie pamiętała ;-)
masaperlowa-pl 28 marca 2016 18:13 Odpowiedz
świetne zdjęcia z Abu Zabi